wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 2

         Po dziwnym incydencie ze staruszką, życie Amy było jak przedtem - nudne, monotonne.
Blondynka wstawała co rano do szkoły, jadła śniadanie, wracała ze szkoły, odrabiała lekcje, jadła obiad, uczyła się i miała czas wolny, który spędzała przeważnie samotnie,nigdy nie miała bliższej przyjaciółki, o chłopcach nie wspominając, rzadko z nimi rozmawiała. Amy jednak nigdy nie narzekała na swoje życie, była z niego zadowolona, jedyne co by zmieniła to swoją sylwetkę.

13 grudnia znowu wiał silny wiatr, przynajmniej Amy tak się wydawało. Wchodząc po schodach na klatce spojrzała w okno, nie widziała żeby gałęzie drzew chodź trochę poruszały się pod wpływem wiatru, a ona przecież miała całe włosy rozczochrane. Blondynka nie uznała tego za nic dziwnego. Zaczęła wchodzić dalej po schodach szukając klucza do mieszkania w kieszeni swojej czarnej kurtki  ze śliskiego materiału. Podeszła pod drzwi i jak zwykle zajęło jej dobre 30 sekund otworzenie zamka, teraz to i tak dobrze, kiedyś potrafiła 5 minut siłować się z kluczem. Resztę dnia spędziła w swoim pokoju, chowając się przed młodszym bratem Mike'em  robiąc to co zwykle. Mały był 1.5 rocznym bobasem, miał duże czekoladowe oczy i bardzo rzadkie blond włoski, mimo anielskiej buźki czasami zachowywał się jak diabełek.

W nocy z 13 na 14 grudnia, Amy nie spała zbyt dobrze, Całe szczęście, że była to sobota, bo poszła by do szkoły jak zombie, ale zresztą co to za różnica? W szkole i tak nikt nie zwracał na nią uwagi, nawet nauczyciele często jej nie zauważali i wpisywali nieobecność, podczas, gdy ona podnosiła rękę mówiąc ,,obecna''. Blondynka obudziła się o 3.32, strasznie bolała ją głowa, poszła napić się wody. Nie mogła już zasnąć  tej nocy, więc usiadła koło okna balkonowego w swoim pokoju wpatrując się w pustą ulicę, spokojne drzewa i szarą kamienicę.

W pewnym momencie spojrzała przed siebie i zobaczyła postać, latającą w powietrzu na przeciwko jej balkonu, jednak, gdy mrugnęła, tajemnicza osoba zniknęła.  Amy przypomniała sobie sylwetkę osoby idącej w jej kierunku, tego ranka, gdy miała do czynienia z dziwną staruszką o kruczo czarnych włosach i doszła do wniosku, że powinna się położyć, bo albo jest zmęczona, ale zaczęła wariować i stwierdziła, że powinna się z kimś zaprzyjaźnić.
Amy nie mogła jednak zapomnieć o dziwnej postaci, nie mogła spać, więc wstała i podeszła jeszcze raz do okna. Tym razem nie było zauważyła żadnej postaci, ale na oknie napisane były słowa ,,Jeszcze się zobaczymy''

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 1

     Amy stała w przedpokoju zakładając buty. Tego dnia nie poszła do szkoły - zbliżał się huragan, jednak ona nie specjalnie się tym przejmowała, zamierzała wyjść z psem na dłuższy spacer.
Wychodząc z mieszkania krzyknęła
-Idę!

Amelia Zaltsman była niewysoką piętnastoletnią blondynką o dużych niebieskich oczach i miała trochę nadwagi ale z tym walczyła. Schudła już 15 kg o zeszłych wakacji i nie zamierzała się poddać. Wychodząc z klatki zastanawiała się jak to jest mieć chłopaka, wyobrażała sobie swoją pierwszą randkę, jednak nie wierzyła, że kiedyś to się wydarzy, ponieważ chłopcy nie interesowali się nią.

Przeszła przez ulicę, czując na swojej bladej skórze zimny podmuch, pomyślała ,, Tak, mamo faktycznie silny ten wiatr, aż mnie porwało''. Spacerując,Amy patrzyła na szare, zaniedbane wierzowce będąc pochłonięta przez myśli.
Kątem oka zobaczyła postać idącą w jej kierunku jednak kiedy mrugnęła już jej nie było. ,,Dziwne'', pomyślała i szła dalej.

Zza zakrętu wyszła starsza pani i z troską w oczach zwróciła się do Amy:

- Kochanie, idź do domu, tu jest niebezpiecznie ten wiatr jest niebezpieczny.
 Dziewczyna z zaskoczeniem i zdziwieniem popatrzyła na staruszkę o pomarszczonej twarzy i zadziwiająco czarnych włosach.
-Niech się pani nie martwi, nic mi nie będzie, przecież to tylko słaby wiaterek. - powiedziała nieśmiało, czerwieniąc się przy tym. Zawsze była strasznie nieśmiała.
-Dziecko, nie wiesz co mówisz, idź do domu póki, jeszcze możesz, proszę zrób to - Do głosu kobiety wkradła się nuta irytacji
-Ale ja naprawdę nie rozumiem, o czym  pani mówi, dlaczego potem nie będę mogła wrócić do domu?
-Proszę zaufaj mi, idź do domu i nie wychodź już dzisiaj, oni szukają nowych do chronienia, ale po co? Połowa naznaczonych i tak nie przechodzi dalszego etapu
Podczas tych słów, do myśli Amelii wkradla się myśl, że ta kobieta jest chora psychicznie i może faktycznie powinna iść do domu,
- Dobrze, proszę pani, pójdę do domu, niech pani będzie spokojna. Do widzenia! - Po wypowiedzeniu tych słów przyspieszyła kroku i udała się w stronę swojego brudno-zielonego bloku.
-Idź, może jeszcze ci się uda! - krzyknęła staruszka, ale kiedy Amy odwróciła się, starszej pani już nie było.

Dochodząc do klatki, wciąż zastanawiała się o co chodziło starszej kobiecie kiedy poczuła silny podmuch wiatru, tak silny, że ważąca 63kg Amy, przewróciła się.
Wstała otrzepując kolana i otworzyła drzwi po czym weszła do ciepłej klatki schodowej.